sobota, 20 września 2014

III "Shut up!"

          Obróciłam się szybko i ruszyłam przed siebie. Nie obchodziło mnie czy Niebieskooki za mną pójdzie. Liczyło się teraz jak najdalej znaleźć się od rodziców. Nie byłam gotowa na rozmowę z nimi. Kiedy ostatni raz ich widziałam, byli wściekli i kazali mi się wynosić z domu. Tak, więc zrobiłam. Zatrzymałam się u mojej koleżanki Betty, a kiedy znalazłam pracę, stanęłam na swoim. Minęło około 10 miesięcy od kiedy nie widziałam się z rodzicami. I szczerze mówiąc wcale tego nie żałuję. Nie chciałam na nowo się z nimi kłócić i na nowo być poniżana przez własnego ojca. 
         Poczułam ucisk na moim lewym ramieniu. Automatycznie odwróciłam głowę. To niebieskooki mnie trzymał. 
- Jesteś wśród ludzi, musisz kontrolować swoje ruchy i prędkość jaką idziesz - szepnął. 
Odetchnęłam i ruszyłam jak na człowieka przystało. Nie chciałam nawet odwracać głowy. Nie obchodziło mnie czy oni za mną idą czy nie. Moim celem była jak najszybsza ucieczka z tego miejsca. 
- Vanessa! Stój! - doszedł do mnie głos mojego ojca. Po jego tonie mogłam wywnioskować, że był zdenerwowany. 
Ze stresu i zdenerwowania przyspieszyłam tempa. Nie umiałam nad tym kontrolować. Starałam się opanować mój każdy krok, ale nie było łatwo, szczególnie kiedy włączał mi się instynkt uciekaj.
- Vanesso Rosalie Joy zatrzymaj się! - wzdrygnęłam się i zrobiłam tak jak kazał. Wiedziałam, że jeśli mówi do mnie pełnym imieniem i nazwiskiem nie odpuści. Wiem, że mogłabym mu uciec, ale nie chciałam, żeby to wszystko się komplikowało.
          Niechętnie odwróciłam się w ich stronę. Nie było przy mnie niebieskookiego. No tak, lepiej nie wtrącać się w nieswoje sprawy.
          Mama biegła za tatą, który szedł cały czerwony na twarzy z widocznym na niej obrzydzeniem i zdenerwowaniem. Błagam, żeby tylko nie robili mi jazdy przy tych wszystkich ludziach. Kiedy do mnie podeszli, tata pozwolił mamie wziąć oddech i zaczął to czego się najbardziej obawiałam.
- Kim jest ten chłopak? - wskazał głową w tył i wtedy ujrzałam niebieskookiego opierającego się o szybę jakiegoś sklepu i patrzącego na mnie z zaciekawieniem. 
- Nie twój interes - warknęłam. Kurde, nie umiałam się opanować, a sytuacja właśnie tego potrzebowała. Spojrzałam na blondyna miną mówiącą: Pomóż mi. Lecz najwyraźniej miał inne plany. 
- Nie nasz interes?! Nie pozwolę by moja córka była dziwką! - wzdrygnęłam się na te słowa. - To z nim wtedy byłaś, gdy zrobił ci to świństwo?
- To nie...
- Nie przerywaj mi! - krzyknął i kilka głów obróciło się w naszą stronę. Chciałam zapaść się pod ziemię. - To on zrujnował ci życie czy może zmieniasz facetów jak rękawiczki i się z nimi pieprzysz?!
Dawno nie słyszałam tych słów, więc każde jego słowo mnie raniło, ale zarazem denerwowało. Musiałam nad sobą panować, żeby nagle nie rzucić się na swoich rodziców, do tego przy tych wszystkich ludziach. 
- Co masz w tej siatce?! - niespodziewanie wyrwał mi siatkę z bielizną. Ojciec spojrzał na mnie z obrzydzeniem. - Czyli teraz jesteś galerianką? Tak zarabiasz na własne życie? - rzucił we mnie tą siatką, a ja szybko ją złapałam i spojrzałam na niego groźnie. Z wielką przyjemnością bym się na niego rzuciła.
- Jane - tym razem zwrócił się do mojej matki, która miała łzy w oczach. - Powiedz coś.
- Jak mogłaś... - zaczęła piskliwym głosikiem by powstrzymać się od łez - nam to zrobić... sobie...
- Gdybyście wiedzieli, że...
- Zamilcz! - krzyknął ojciec i zbliżył się do mnie. - Jesteś dziwką, prawdziwą dziwką. My cię wychowaliśmy, dbaliśmy o ciebie, a ty jak się odwdzięczasz?! Pytam się jak?! - złapał mnie za ramię i potrząsnął. W tym momencie nie wytrzymałam. Miałam już go złapać za szyję, kiedy ktoś nagle objął mnie szczelnie od tyłu, tak że nie mogłam nic zrobić. Rodzice patrzeli na mnie z przerażeniem. Pewnie wyglądałam strasznie. Złość buzowała we mnie i miała nade mną kontrolę. Patrzyłam w szczególności na ojca wzrokiem dzikiego zwierzęcia. Tak przynajmniej się czułam. 
- Państwo pozwolą - mruknął niebieskooki i pociągnął mnie za sobą. 
- Musisz się kontrolować - powiedział, gdy doszliśmy do auta.
Złość mnie jeszcze nie opuściła.
- Łatwo ci mówić - warknęłam i usiadłam z przodu. 
- I tak powinnaś się kontrolować - powiedział, gdy usiadł obok mnie na miejscu kierowcy. 
- Ale jak ja nie umiem! Naucz mnie jak to się robi, a nie mnie pouczasz! Ja nie wiem jak mam się kontrolować! Rozumiesz?!
Wyjeżdżaliśmy już z parkingu.
- Zapnij pasy - powiedział spokojnie, wyjeżdżając na główną ulicę.
Przeklęłam pod nosem i zrobiłam jak polecił. 
          Po chwili byliśmy pod domem. Wysiadłam szybko z auta i podeszłam do drzwi. Gdy chciałam je otworzyć, okazało się, że są zamknięte, więc stałam i czekałam na niebieskookiego. Oczywiście on musiał iść sobie spokojnie. Dlaczego on musi być taki opanowany?! Taki spokojny?! Miałam ochotę podbiec do niego, wziąć go za szmaty i zaciągnąć przed drzwi, żeby jak najszybciej otworzył drzwi. Na szczęście się powstrzymałam.
- Ktoś tu jest bardzo niecierpliwy - zaśmiał się i wyciągnął klucze. Jak on to wolno robił. Jaki on był flegmatyczny. 
Zacisnęłam tylko zęby i weszłam do środka, kiedy wreszcie otworzył drzwi. Od razu ruszyłam do mojego pokoju. Rozpakowałam bieliznę i położyłam się na łóżku. Byłam bardzo zmęczona. Nie zauważyłam kiedy zasnęłam.


-----------------------------------------

Wiem, że rozdział krótki, ale nie miałam czasu i weny. Wiecie, szkoła etc. 
Chciałam Wam podziękować za miłe komentarze. Wiem, że nie jest było ich dużo, ale dają motywację. Nie zależy mi na wielu komentarzach i na wielu obserwujących. Naprawdę. Więc jeszcze raz dziękuję :)


sobota, 13 września 2014

II "Who are The Dark?"

          Siedziałam tam wpatrzona w oczy bruneta. Nie wiedziałam nawet co powiedzieć, nie wiedziałam nawet co myśleć. Porwali mnie i wmawiają mi, że jestem jedną z Mrocznych? Czy oni właśnie takim sposobem dodają sobie członków do gangu czy czegoś takiego. Ok, zmieniłam się trochę. Mój głos i to szybkie poruszanie się. Możliwe, że coś mi wstrzyknęli, że tak to postrzegam. Na wszystko jest jakieś logiczne wytłumaczenie.
- Kim są Mroczni? - zapytałam, gdy wreszcie ogarnęłam się z tego szoku. 
- Jakby ci to powiedzieć - mruknął brunet. - Mroczni... hmm... tak nazywamy wampiry.
Otworzyłam buzię ze zdziwienia.
- Chcesz mi właśnie powiedzieć, że zrobiłeś ze mnie krwiopijcę, którego zabija jeden promień światła?! - wybuchnęłam zdziwiona na samą siebie. Przecież oni mogą ci zrobić krzywdę. Uspokój się Van. 
- Nie zupełnie - odrzekł spokojnie, a ja odetchnęłam z ulgą. - Nie jesteśmy wampirami z książek i opowieści dla dzieci. Jesteśmy prawie jak ludzie. Jedyne co nas odróżnia to, to że nie musimy chodzić do toalety - zachichotał razem z blondynem o nieziemskim głosie - jesteśmy szybcy, mamy bardziej rozwinięty wzrok i węch i mamy indywidualne talenty.
- Jakie...
- Nie skończyłem - przerwał mi spokojnie. Denerwował mnie tym spokojem. - Co nas upodabnia do ludzi? Musimy jeść, spać, a słońce nas nie zabija. Jeśli chodzi o jedzenie. Tylko raz na miesiąc żywimy się ludzką krwią. Tylko w czasie pełni. Reszta dni to jedzenie ludzkie. Smakuje tak samo, ale nie napełnia apetytu tak jak krew, więc musimy tego jeść więcej. I nie bój się panienko, twój tyłek nie przytyje - zaśmiał się, co mnie bardziej wkurzyło. 
- Nie boję się o to - warknęłam i zacisnęłam szczękę. Dlaczego cholera tak szybko się denerwuję?
- Jeśli masz jakieś pytania to je zadaj, a my uznamy czy odpowiedzieć ci natychmiast czy w odpowiednim momencie - wstał. - A teraz zapoznaj się ze swoim pokojem. Wiem, że nie jest za piękny, ale jak zarobisz pieniądze będziesz mogła go sobie meblować do woli.
Kiwnęłam lekko głową na znak zrozumienia.
- Czy będę mogła stąd wychodzić? 
- Oczywiście. Zawołaj nas, a my ci pokażemy resztę domu - uśmiechnął się i ruszył do wyjścia. - I żadnych ucieczek.
Wzdrygnęłam się. Czyli on wiedział, że chcę uciec.
          Kiedy już zostałam sama, wstałam i zaczęłam oglądać pokój. Zdziwiło mnie, że tak wszystko dobrze widzę. Najmniejszą ryskę, najmniejszy paproch i to jeszcze bez soczewek, których nie założyłam na nocny spacer. 
          Pokój był w bardzo złym stanie. Był kwadratowy i mały. Łóżko i nie duża szafa zajmowały prawie całe pomieszczenie. Niebieska postrzępiona i opadająca tapeta okropnie wyglądała. Do tego to łóżko z zieloną pościelą, która wyglądała jakby mole miały z nią do czynienia. Jedynie szafa była taka sobie. Z drewna, ale nie miała żadnych dziur. Podeszłam do niej i ją otworzyłam. Na wieszaku były powieszone jakieś męskie koszulki, a na półkach leżało kilka dresów. Westchnęłam, gdy zorientowałam się, że nie mam ciuchów i będę musiała w to się ubierać przez najbliższe dni, dopóki nie opracuję planu ucieczki. Najgorsze było to, że nie było tu bielizny. 
- Ee... możecie tu przyjść? - krzyknęłam niepewnie.
Po chwili pojawił się blondyn z niebieskimi oczami.
- Co się stało?
- Chciałabym się zapytać czy dostanę jakąś bieliznę, bo nie widzę jej tutaj w szafie.
- Mogę jedynie pożyczyć ci bokserki - uśmiechnął się i oparł o ścianę.
- Nie, dzięki - jęknęłam z obrzydzeniem. - A mogłabym pójść do sklepu i kupić sobie kilka majtek i staników? 
- Zdaje mi się, że nawet nie masz przy sobie pieniędzy - przygryzłam wargę z zawstydzeniem, a blondyn się zaśmiał. 
- Nie mogę nosić ciągle tej samej bielizny. Mogę zachorować - jęknęłam cicho.
- Nie boj się, nie zachorujesz.
- To i tak nie zmienia faktu, że jest to obrzydliwe. 
- Jak masz z tym jakiś problem to możemy pojechać i kupić ci jakąś bieliznę. Potem mi oddasz pieniądze - kiwnęłam głową na znak zrozumienia. - Ogarnij się szybko to pojedziemy od razu. Łazienka pierwsze drzwi na lewo.
          Gdy wyszedł, wzięłam głęboki wdech i także wyszłam z pokoju. Korytarz był prostokątny i krótki. Na końcu skręcał w lewo, ale nie wiem dokąd. Łazienka. Obróciłam głowę w lewo i zobaczyłam ciemnobrązowe drzwi. Niepewnie je otworzyłam. Ujrzałam dosyć dużą łazienkę. Nie była nowoczesna, ale też nie należała do kategorii, w której znajdował się mój pokój. Białe kafelki były już trochę pożółkłe, ale reszta była nawet nowoczesna. Był tu prysznic z hydromasażem, sedes, zlew i jakieś półki. Przecież oni się nie muszą załatwiać, pomyślałam. Więc co obi tu ten sedes. Ogarnij się Van! Chyba nie wierzysz w to, że są wampirami. To na pewno jacyś ćpuni. 
Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do lustra. Z moich ust wydał się zduszony krzyk. Na przeciwko mnie stała śliczna dziewczyna. Pomimo tego, że miała potargane włosy i brudną twarz, była śliczna a jej cera była nieskazitelna. Czy to możliwe, że to jestem ja? Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Dotknęłam dłonią swojej twarzy tak jak to zrobiła ta dziewczyna. Moja skóra była gładka i przyjemna w dotyku. Czyli to jednak ja. Niemożliwe, nie, nie. Wstrzyknęli mi jakieś narkotyki  w żyły i teraz mam takie urojenia. Pokręciła głową i odkręciłam kran. Zamoczyłam w niej ręce, potem nabrałam w nie wody i obmyłam sobie twarz. Gdy zakręciłam kran podeszłam do szafki i ją otworzyłam. Znalazłam tam tylko mały grzebień, ale musiałam się nim zadowolić. Podeszłam ponownie do lustra i zaczęłam rozczesywać moje włosy. O dziwo, poszło dosyć gładko. Odłożyłam grzebień na miejsce. Spojrzałam na swoje odbicie. Wyglądałam o wiele lepiej. Ciuchy były nawet do zniesienia. Najgorsze było to, że nie miałam czym umyć zębów i bałam się, że prysznic zajmie mi za dużo czasu. Poza tym nie miałam czym się wytrzeć. 
          Po chwili wyszłam z łazienki. Ruszyłam do końca korytarz i skręciłam w lewo, tam gdzie prowadził dalej. Zobaczyła dosyć nową kuchnię połączoną z salonem. Na beżowej kanapie siedzieli chłopcy i oglądali coś na średniej wielkości plazmie wiszącej na ścianie.
- Gotowa? - spojrzał na mnie blondyn a ja kiwnęłam głową. 
Niebieskooki wstał i w ciągu sekundy znalazł się przy drzwiach wyjściowych. Zdziwiło mnie to, że wszystko widziałam dokładnie. 
- Idziesz? - wybudził mnie ze zdumienia.
- J-jasne - mruknęłam i ruszyłam w jego stronę. Nie spojrzałam na chłopaków. Bałam się. Nie wiem czego, ale się bałam. 
          Po chwili byłam już w samochodzie z niebieskookim. Zapięłam pasy i czekałam aż ruszy. Ale blondyn najpierw włączył radio i wyciągnął papierosa. 
- Będziesz palił? 
- Tak, a co? - spojrzał na mnie. 
- Nic. Po prostu nie lubię zapachu papierosów - mruknęłam.
- Nie musisz oddychać i wdychać tego smrodu - uniosłam brwi.
- Jak...
- Po prostu wstrzymaj oddech - przerwał mi. 
Gdy zapalił papierosa, zrobiłam tak jak polecił. Jechaliśmy z 2 minuty a ja do tej pory nie musiałam brać ani jednego wdechu. Zafascynowało mnie to. 
          Po około 20 minutach dojechaliśmy do znanego mi centrum handlowego. 10 km stąd było moje mieszkanie. Uśmiechnęłam się w duchu. To znaczyło tylko tyle, że jak ucieknę to nie będę musiała błądzić nie wiadomo ile. 
          Gdy weszliśmy do wielkiego budynku, niebieskooki powiedział, żebym weszła do sklepu jakiego chcę i kupiła taką bieliznę jaką sobie wymarzę, ale nie ma być za droga. Poszłam więc do mojego ulubionego sklepu Triumph. Wybrałam sobie czarny koronkowy komplet i taki sam, ale niebieski. Jak będę każdy prała codziennie, starczy mi. Zakupiliśmy bieliznę i wyszliśmy ze sklepu.
          Kiedy szliśmy do wyjścia, usłyszałam jak ktoś mnie woła.
- Vanessa! - odwróciłam głowę i mnie zamurowało. Mój tata stał z moją mamą wpatrzeni we mnie szerokimi oczami. Zaklęłam pod nosem. 

-------------------------------------------------------------------


I jak wam się podoba II rozdział?

Proszę o opinię w komentarzu :)


          

wtorek, 2 września 2014

I "You are the one of The Dark"

          Gdzie ja jestem? Już w niebie? A może w piekle? Nie ważne. Najważniejsze, że ból minął. Odetchnęłam z ulgą na tę myśl. Dotarło do mnie, że mam kontrolę nad swoim ciałem, ale i tak bałam się otworzyć oczu. Co jeśli zobaczę te wszystkie osoby, zapewne już martwe, leżące na ziemi we krwi? Wzdrygnęłam się. Postanowiłam ich nie otwierać. Leżałam chwilę w ciszy, aż wreszcie usłyszałam głosy. 
- To na pewno ona? - zapytał nieznajomy.
Ten głos brzmiał znajomo, ale nie mogłam sobie przypomnieć do kogo należał.
- Mówiłem ci już kilka razy, że jej krew była okropna - warknął drugi głos. 
Kolejny głos, który kojarzyłam. Skąd? Gdy starałam sobie przypomnieć co wydarzyło się przed tymi męczarniami, poczułam ostry ból. Syknęłam odruchowo, co zwróciło uwagę dwóch nieznajomych. 
- Obudziła się już? - zapytał ten pierwszy.
- Z tego co widać to tak - mruknął drugi.
Usłyszałam zbliżające się do mnie kroki. Mimowolnie się spięłam. Nie chcę by zrobili mi krzywdę. Chociaż moje oczy były zamknięte, miałam dziwne wrażenie, że ktoś właśnie zbliżał do mnie rękę. Gdy czułam ciepło coraz bliżej, odskoczyłam jak oparzona. Stałam z szeroko otwartymi oczyma i patrzyłam się na dwóch nieznajomych. Byli piękni. Ich skóra była gładka. Oczy były takie wyraziste, tak samo jak usta. A włosy były tak gęste i lśniące jak na reklamach, gdzie upiększają wszystko specjalnymi programami.
          Nie wiem ile im się tak przyglądałam, ale zdecydowanie za długo. Obudził mnie dopiero z tego głos, znowu znajomy:
- Co, pierwszy raz widzisz mężczyzn? - zakpił sobie ze mnie?
Odwróciłam się natychmiast w jego stronę. Był tak samo piękny jak tamci dwaj, ale było coś w jego głosie, co odróżniało go od tych dwóch.
- Gdzie jestem? - od razu zatkałam sobie dłonią usta. Mój głos był taki inny, bardziej melodyjny. Spojrzałam z przerażeniem na blondyna.- Co wy mi zrobiliście?
- Nie denerwuj się - zachichotał. - Można powiedzieć, że trochę cię podrasowaliśmy.
Ten jego głupi uśmieszek doprowadzał mnie do szału. Miałam ochotę rzucić się na niego i rozszarpać go. Warknęłam, co kolejny raz spowodowało u mnie szok. Nigdy nie warczałam. Nigdy.
- Ktoś tu się denerwuje - zaśmiał się znacznie głośniej.
Czułam jak złość we mnie buzuje. Nie zastanawiałam się nad tym co robię. Rzuciłam się w jego stronę z przerażającą prędkością i powaliłam go na ziemię. Zaczął się bronić. Naszą szarpaninę przerwał brunet:
- Przestańcie!
Blondyn wstał ze mnie i stanął twarzą twarz z brunetem.
- Trzeba ją ogarnąć. Widać, że ma problemy ze złością. 
- Wstań - zwrócił się do mnie brunet.
Wstałam szybko i patrzyłam na niego. O co tu do cholery chodzi? Dlaczego jestem taka porywcza i zachowuję się jak dzikus? 
- Może pozwolimy jej się ogarnąć?
Spojrzałam za plecy bruneta na drugiego blondyna o niebieskich oczach. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że mam przyspieszony oddech. Z łatwością udało mi się go opanować.
- Usiądź tu - wskazał na łóżko ze starego drewna z podziurawioną zieloną pościelą. Zapewne na nim leżałam.
Ruszyłam w jego stronę z dużą prędkością, chociaż zdawało mi się, że idę normalnym tempem. Usiadłam posłusznie na łóżku i czekałam, aż ktoś wreszcie coś powie.
- Zacznijmy sprawę jasno - powiedział brunet i usiadł naprzeciwko mnie. - Nie zrobiliśmy ci tego celowo. Po prostu tak miało być. Twoja krew była inna. W połączeniu z jadem stworzyła nową ciebie - z jakim jadem? - Jesteś ofiarą łapanki. Jesteś jedną z Mrocznych.
Przepraszam, że kim ja jestem?

---------------------------------------------------------------------


I ja wam się podoba pierwszy rozdział? Proszę o opinie w komentarzach :)



Bardzo się cieszę, że mam już kilku czytelników. Naprawdę mi miło.

PS Dla tych co nie lubią Seleny. Nie patrzcie na to, że "gra" tu Selena. Ja ją sobie wyobraziłam na tym miejscu, ale ty nie musisz. Dla ciebie Vanessą możesz być ty, twoja koleżanka lub jakaś inna sława. Nie patrzcie na to, że wyobraziłam sobie Selenę na główną bohaterkę. Tu liczy się fabuła!


sobota, 23 sierpnia 2014

Prolog

JEŚLI TO CZYTACIE TO PROSZĘ KOMENTUJCIE! JEST TO DLA MNIE WAŻNE!

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

          Lubię nocne spacery. One zawsze mnie odprężają. Przez kilka tygodni, które tu mieszkałam, ustaliłam sobie drogę bez żuli i pijanych mężczyzn gapiących się tylko na mój tyłek i wołających jaka to ja nie jestem seksowna. Wywróciłam oczami na tę myśl. 
          Szłam moją własną ścieżką. Wszędzie cisza i spokój, tylko czasami jakiś papierek przez podmuch wiatru przeleciał mi przed nogami. Przez cały czas rozmyślałam nad tym jak pogodzić się z rodzicami. Miałam dość naszej ciągłej wojny. 
          Nagle usłyszałam jakieś krzyki. Przestraszyłam się i spojrzałam w stronę, skąd one się wydobywały. Pomiędzy dwoma starymi budynkami była szpara - jakiś zaułek. Stałam tam tak w bezruchu nie wiedząc co mam zrobić. Iść tam i pomóc temu komuś? Raczej tym kimś. Wyraźnie było słychać, że to kilka osób krzyczy. Nagle z tej ciemności wyłonił się jakiś mężczyzna, sądząc po budowie ciała, bo stroju i twarzy nie widziałam. Miał błyszczące czerwone oczy. Tak długo na nie patrzyłam, że nie uświadomiłam sobie, że na mnie patrzy. Poczułam jak żołądek podskoczył mi do gardła, a serce przyśpieszyło swoje bicie. Nie zastanawiałam się dłużej nad moją decyzją. Zaczęłam uciekać. Nie przebiegłam nawet metra jak poczułam mocny ucisk na mojej ręce. Zaczęłam się wyrywać i krzyczeć. Nieznajomy przerzucił mnie sobie przez ramię. Moje krzyki nie ustępowały, nawet wbijanie paznokci go jakoś szczególnie nie poruszyło.
- Jeśli będziesz cicho to nic ci nie zrobię - warknął nieznajomy głębokim barytonem. 
Wzdrygnęłam się lekko, ale posłuchałam go. Nagle postawił mnie na ziemi. Dopiero wtedy zwróciłam uwagę, że jestem w tym zaułku. Koło mnie stało kilka przestraszonych osób, a przede mną trzej mężczyźni o krwistoczerwonych oczach. Jednym z nich był ten co mnie tu przyniósł. 
- Uspokójcie się - usłyszałam hipnotyzujący głos, wydobywający się z ust jednego z mężczyzn. Był bardzo melodyjny. Od razu się uspokoiłam. 
Spojrzałam na innych. Też wydawali się być spokojni tak jak ja. 
          Po chwili trzej mężczyźni podeszli do poszczególnych osób. Gdy chciałam się wychylić, by zobaczyć o co chodzi, usłyszałam ten samo melodyjny głos "Nie ruszajcie się.". Automatycznie stanęłam i czekałam co będzie dalej. Usłyszałam krzyk jakieś osoby. Chciałam stąd uciec, ale coś mnie trzymało, że nie mogłam się ruszyć. Przestraszona nie wiedziałam co robić. Krzyki były coraz głośniejsze. Nagle do osoby obok mnie podszedł jakiś blondyn. Przybliżył się do szyi nieznajomego, który nagle zaczął krzyczeć i się wyrywać, aż wreszcie upadł na ziemię. Wtedy blondyn podszedł do mnie. Spanikowana przeniosłam wzrok na swoje buty. Jeśli miałam skończyć tak jak reszta to chce mieć to za sobą.
- Nie będzie bolało - powiedział, ale nie poczułam się pewniej. To nie był ten sam melodyjny głos. 
Blondyn przerzucił moje włosy na jedną stronę i odchylił moją głowę. Przybliżył swoje usta do mojej szyi. Gdy przejechał językiem po niej, zaczęłam szybciej oddychać.
           Nagle poczułam jak coś ostrego wbija się w moją szyję. Zaczęłam krzyczeć. Ból był nie do wytrzymania. Usłyszałam syk i nagle upadłam na podłogę. Zaczęłam się wić. Ból był tak silny, że nawet nie słyszałam swojego krzyku. Tylko ból. Okropny ból. 
Błagam niech to się skończy.

-------------------------------------------------------------------------

ZAPRASZAM NA PIERWSZY ROZDZIAŁ 1 WRZEŚNIA!

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

CHCESZ BYĆ INFORMOWANY?
NAPISZ MI NA TWITTERZE LUB NAPISZ W KOMENTARZU SWÓJ USER!


   

wtorek, 5 sierpnia 2014

BOHATEROWIE

Justin Bieber













Vanessa Joy














Mark Fliwood













Taylor McGlan



Jane Joy 













Thomas Joy












-------------------------------------------------------------------------------

BOHATERÓW DODAJE Z CZASEM ICH WYSTĘPOWANIA

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

CHCESZ BYĆ INFORMOWANY?
NAPISZ MI NA TWITTERZE LUB NAPISZ W KOMENTARZU SWÓJ USER!