sobota, 20 września 2014

III "Shut up!"

          Obróciłam się szybko i ruszyłam przed siebie. Nie obchodziło mnie czy Niebieskooki za mną pójdzie. Liczyło się teraz jak najdalej znaleźć się od rodziców. Nie byłam gotowa na rozmowę z nimi. Kiedy ostatni raz ich widziałam, byli wściekli i kazali mi się wynosić z domu. Tak, więc zrobiłam. Zatrzymałam się u mojej koleżanki Betty, a kiedy znalazłam pracę, stanęłam na swoim. Minęło około 10 miesięcy od kiedy nie widziałam się z rodzicami. I szczerze mówiąc wcale tego nie żałuję. Nie chciałam na nowo się z nimi kłócić i na nowo być poniżana przez własnego ojca. 
         Poczułam ucisk na moim lewym ramieniu. Automatycznie odwróciłam głowę. To niebieskooki mnie trzymał. 
- Jesteś wśród ludzi, musisz kontrolować swoje ruchy i prędkość jaką idziesz - szepnął. 
Odetchnęłam i ruszyłam jak na człowieka przystało. Nie chciałam nawet odwracać głowy. Nie obchodziło mnie czy oni za mną idą czy nie. Moim celem była jak najszybsza ucieczka z tego miejsca. 
- Vanessa! Stój! - doszedł do mnie głos mojego ojca. Po jego tonie mogłam wywnioskować, że był zdenerwowany. 
Ze stresu i zdenerwowania przyspieszyłam tempa. Nie umiałam nad tym kontrolować. Starałam się opanować mój każdy krok, ale nie było łatwo, szczególnie kiedy włączał mi się instynkt uciekaj.
- Vanesso Rosalie Joy zatrzymaj się! - wzdrygnęłam się i zrobiłam tak jak kazał. Wiedziałam, że jeśli mówi do mnie pełnym imieniem i nazwiskiem nie odpuści. Wiem, że mogłabym mu uciec, ale nie chciałam, żeby to wszystko się komplikowało.
          Niechętnie odwróciłam się w ich stronę. Nie było przy mnie niebieskookiego. No tak, lepiej nie wtrącać się w nieswoje sprawy.
          Mama biegła za tatą, który szedł cały czerwony na twarzy z widocznym na niej obrzydzeniem i zdenerwowaniem. Błagam, żeby tylko nie robili mi jazdy przy tych wszystkich ludziach. Kiedy do mnie podeszli, tata pozwolił mamie wziąć oddech i zaczął to czego się najbardziej obawiałam.
- Kim jest ten chłopak? - wskazał głową w tył i wtedy ujrzałam niebieskookiego opierającego się o szybę jakiegoś sklepu i patrzącego na mnie z zaciekawieniem. 
- Nie twój interes - warknęłam. Kurde, nie umiałam się opanować, a sytuacja właśnie tego potrzebowała. Spojrzałam na blondyna miną mówiącą: Pomóż mi. Lecz najwyraźniej miał inne plany. 
- Nie nasz interes?! Nie pozwolę by moja córka była dziwką! - wzdrygnęłam się na te słowa. - To z nim wtedy byłaś, gdy zrobił ci to świństwo?
- To nie...
- Nie przerywaj mi! - krzyknął i kilka głów obróciło się w naszą stronę. Chciałam zapaść się pod ziemię. - To on zrujnował ci życie czy może zmieniasz facetów jak rękawiczki i się z nimi pieprzysz?!
Dawno nie słyszałam tych słów, więc każde jego słowo mnie raniło, ale zarazem denerwowało. Musiałam nad sobą panować, żeby nagle nie rzucić się na swoich rodziców, do tego przy tych wszystkich ludziach. 
- Co masz w tej siatce?! - niespodziewanie wyrwał mi siatkę z bielizną. Ojciec spojrzał na mnie z obrzydzeniem. - Czyli teraz jesteś galerianką? Tak zarabiasz na własne życie? - rzucił we mnie tą siatką, a ja szybko ją złapałam i spojrzałam na niego groźnie. Z wielką przyjemnością bym się na niego rzuciła.
- Jane - tym razem zwrócił się do mojej matki, która miała łzy w oczach. - Powiedz coś.
- Jak mogłaś... - zaczęła piskliwym głosikiem by powstrzymać się od łez - nam to zrobić... sobie...
- Gdybyście wiedzieli, że...
- Zamilcz! - krzyknął ojciec i zbliżył się do mnie. - Jesteś dziwką, prawdziwą dziwką. My cię wychowaliśmy, dbaliśmy o ciebie, a ty jak się odwdzięczasz?! Pytam się jak?! - złapał mnie za ramię i potrząsnął. W tym momencie nie wytrzymałam. Miałam już go złapać za szyję, kiedy ktoś nagle objął mnie szczelnie od tyłu, tak że nie mogłam nic zrobić. Rodzice patrzeli na mnie z przerażeniem. Pewnie wyglądałam strasznie. Złość buzowała we mnie i miała nade mną kontrolę. Patrzyłam w szczególności na ojca wzrokiem dzikiego zwierzęcia. Tak przynajmniej się czułam. 
- Państwo pozwolą - mruknął niebieskooki i pociągnął mnie za sobą. 
- Musisz się kontrolować - powiedział, gdy doszliśmy do auta.
Złość mnie jeszcze nie opuściła.
- Łatwo ci mówić - warknęłam i usiadłam z przodu. 
- I tak powinnaś się kontrolować - powiedział, gdy usiadł obok mnie na miejscu kierowcy. 
- Ale jak ja nie umiem! Naucz mnie jak to się robi, a nie mnie pouczasz! Ja nie wiem jak mam się kontrolować! Rozumiesz?!
Wyjeżdżaliśmy już z parkingu.
- Zapnij pasy - powiedział spokojnie, wyjeżdżając na główną ulicę.
Przeklęłam pod nosem i zrobiłam jak polecił. 
          Po chwili byliśmy pod domem. Wysiadłam szybko z auta i podeszłam do drzwi. Gdy chciałam je otworzyć, okazało się, że są zamknięte, więc stałam i czekałam na niebieskookiego. Oczywiście on musiał iść sobie spokojnie. Dlaczego on musi być taki opanowany?! Taki spokojny?! Miałam ochotę podbiec do niego, wziąć go za szmaty i zaciągnąć przed drzwi, żeby jak najszybciej otworzył drzwi. Na szczęście się powstrzymałam.
- Ktoś tu jest bardzo niecierpliwy - zaśmiał się i wyciągnął klucze. Jak on to wolno robił. Jaki on był flegmatyczny. 
Zacisnęłam tylko zęby i weszłam do środka, kiedy wreszcie otworzył drzwi. Od razu ruszyłam do mojego pokoju. Rozpakowałam bieliznę i położyłam się na łóżku. Byłam bardzo zmęczona. Nie zauważyłam kiedy zasnęłam.


-----------------------------------------

Wiem, że rozdział krótki, ale nie miałam czasu i weny. Wiecie, szkoła etc. 
Chciałam Wam podziękować za miłe komentarze. Wiem, że nie jest było ich dużo, ale dają motywację. Nie zależy mi na wielu komentarzach i na wielu obserwujących. Naprawdę. Więc jeszcze raz dziękuję :)


2 komentarze:

  1. Wspaniały!! Już nie moge sie doczekać nastepnego c: jestem strasznie ciekawa co sie stanie dalej xx weny!!! love_in_horse

    OdpowiedzUsuń